Film widziałam po raz pierwszy jeszcze na kasecie VHS (wiwat wypożyczalnie!), stał się jedną z ulubionych komedii całej mojej rodziny :) Do dzisiaj jak trafiam na niego w TV nie potrafię przełączyć kanału, mimo, że znam go (film, nie kanał) praktycznie na pamięć. Lata 90... Szkoda, że takich komedii się już nie kręci.
Film superowy. Moja ulubiona scena to jak "pobija się" w łazience żeby nie wyjść na rozprawę, a jak sędzie się go pyta, czy może poprowadzić rozprawę on mówi "TAK!", chociaż wygląda jak ofiara holokaustu normalnie! Wow.
A myślałem, że tylko ja jestem taki nienormalny i znam film na pamięć... xD Oglądam ten film tylko w wersji bez lektora i bez napisów, w oryginalnym języku teksty jednak brzmią najlepiej.
pewnie Ameryki nie odkryję ale fenomen Jima Carrey'a polega na tym że on gra SOBĄ. TWARZĄ. nie mówi tylko śmiesznej kwestii, ale gra całym sobą :) tak mi się przypomniał Jim Carrey i chyba mam ochotę na jakąś przednią komedię, jeśli masz jakieś propozycje ... :) (oglądałam Trumana i Bruce'a).
Oczywiście, to nie ulega żadnej wątpliwości! Moim zdaniem 2 część jest lepsza niż 1, ale i tak z tej roli Jim jest najbardziej znany :)
Oki :) Dzięki za rekomendację, w najbliższej wolnej chwili postaram się obejrzeć obie części, a potem podzielić się wrażeniami ;)
Spoko :) Przygotuj się tylko na to, że 1 ma słaby scenariusz. Ale warto obejrzeć, by wiedzieć, czym się kiedyś podniecali :)
Lata 90. mają swój niepowtarzalny klimat ;) zobaczyłam właśnie ocenę użytkowników, ale tym się akurat nigdy nie sugeruję bo już wiele razy trafiłam na świetne filmy które miały poniżej 7.0 ;)
Oj tam ;) Dla mnie filmy to czysta rozrywka i nie doszukuję się na siłę jakichś znaczeń i przesłań, więc jeśli się dobrze bawiłam na filmie to i ocena jest wyższa, i tak samo jeśli był dla mnie nudny to ocena leci w dół, proste ;)
A wracając do tematu - to "Kłamca" jest właśnie dla mnie takim filmem. Świetna komedia, uśmiałam się na niej co nie miara. To jest komedia jakie lubię :)
Ja też sie uśmiałam, choć jakoś omijam komedie, bo wydają mi się stratą czasu, ale ta się ubawilam, no może najmniej gagami na lotnisku.
Moim zdaniem najlepszy film to True Man show ale ten jest wybitnie dobry obok Jestem na Tak wielkie kino. Zresztą mieć w jednym filmie Jima Carreya i Carrego Elwesa to jest coś.
Jak dla mnie "Truman Show" jest o wiele lepszy. "Bruce wszechmogący" zresztą też.
A z tym filmem mam kilka problemów, i mam mieszane uczucia - film ma zalety i wady, niektóre wręcz poważne.
Z jednej strony, mamy tu ładny wątek relacji ojca z synem i ludzkich słabości i przywar ojca. Mamy też ciekawe kreacje aktorskie, jak choćby ta uwodzicielska blondyna w sądzie, której głos rozwala, tak jak zachowanie.
Z drugiej strony, mamy tu totalną groteskę. Jim zachowuje się tu totalnie groteskowo, co nie pasuje do reszty. Reszta groteskowa już nie jest.
Poza tym, co zwraca uwagę: Max wygląda tu na 8-9 lat, nie na 5 lat. Nie da się uwierzyć, że ma 5. I choć można zrozumieć, że do tej roli wzięli bardziej dojrzałego chłopca, to przecież mogli i w tym filmie powiedzieć, że on ma 8 lat właśnie. Albo chociaż 7, jeśli chcieli to naciągnąć. Nie musieli stwierdzać, że to 5-letni chłopiec.
To nie koniec wad tego filmu. Co innego jest nie kłamać i być prawdomównym, a co innego jest nie móc powstrzymywać się od brutalnej szczerości i mówienia o wiele za dużo. Tutaj główny bohater ani razu nie powiedział czegoś w rodzaju "Wolę nie mówić" albo "Wolałbym przemilczeć powód" itd.
Gdyby Max życzył sobie, żeby jego tata zawsze mówił całą prawdę i był szczery do bólu, to wtedy byłoby inaczej.
Miny Jima można lubić lub uważać je za głupie i irytujące. Ja zajmuję gdzieś pośrednie stanowisko. Momentami mnie śmieszą, momentami irytują. Mieszane uczucia mam również wobec sceny spuszczania sobie łomotu w łazience.