Do filmu zachęciła mniej najbardziej osoba rezyserki, którą uwielaima jako osobą, filmowa, muzyka. Genialne teskty i spojrzenie na świat, celne punktowanie wad, słabości, ale i zalet.
Zwykle komedie romantycnzie - op zgrozo - robią w nasyzm kraju mężczyźni i mamy jakos tam sprzedającaą się sztampę. tu jest nieco inaczej.
Przyjemne kino!
Dobrze pwiedziane, dizwią mnie ludiz, któ®zy oglądają kom-rom a potem hejtują, że kino nieambitne. Nieambitne, ale nie obraża rozumu. Dobra rozrywka
Jezu tak! A co ode mnie? Już obejrzane. Powiem szczerze, że dawno się tak nie śmiałam na polskiej komedii. Można powiedzieć, że to fajny, sympatyczny i wciągający film ze znaną obsadą. Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia to polecam :)
No i takie komedie to ja rozumiem, z przekazem, dużą dozą romansu i fajnym poczuciem humoru. Jak najbardziej sie nadaje ;))))
Sadowska robi dobre filmy, dlatego wiedziałam, ze to nie będzie komedia romantyczna jakich wiele i nie zawiodłam sie. Stramowski mnie w tym wydaniu romantyka ujął:)
haha, z moim facetem było podobnie. Stwierdził, ze poszedł ze względu na mnie, a
potem przyznał, ze dobrze sie bawił. Mieli dobre teksty w filmie, myslę, ze to dlatego:)
Ja po seansie odniosłam podobne wrażenie, ogląda sie trochę inaczej, niż zwykłą komedię romantyczną. Byłam ciekawa jak Sadowska poradzi sobie w takiej konwencji i musze przyznać, ze dała radę.
Sadowska lubi eksperymentowac i cenię ja za to. Ma tez niezłe wyczucie , dlatego filmy z nią naprawdę dobrze sie ogląda.
Mojej uwadze narzuciła się przede wszystkim zręczność, błyskotliwość, z jaką film zrobiono, np powracający w różnych formach Fellini - najpierw wspomniany w wykładzie, potem w nieoczywisty sposób w wyrazie włoskim "vaffanculo", który z kolei (wyraz) znów się dalej pojawi, ale już w polskim wydaniu, gdy prezydentowa nakazuje w...alać mądralińskiej interlokutorce - widać, że motywy krążą, struktura wydaje się być przemyślana znakomicie, piękno niektórych scen - światła na moście zapalają się czarodziejsko - dopełnia zaś całości wrażenia, podbitego jeszcze muzyką... I uroniłem łezkę. Uroniłem, bo opowieść jest ciepła, godna szczerej wdzięczności.