Dawno nie oglądałam tak emocjonalnego filmu. Zazwyczaj przyczepiam się do surrealistycznych szczegółów, zbytnio przesadzonej fikcji, ale ten film mógłby być dłuższy. Granie na emocjach w bezpłciowej uczuciowo futurystycznej osadzie. Ten Temat przewodni pojawiał się w kinie już w niejednym filmie, ale pytanie...dlaczego...pamiętajmy,że ludzkość jeszcze nie tak dawno śmiała się w niemym kinie do księżyca traktując wyprawę na niego jako fikcję Fikcji, uciekano z kina widząc pędzący na ekranie pociąg...moze warto się zastanowić dlaczego temat uczuć, ich blokowania pojawia się na naszych ekranach. Nie brnąc już dalej...polecam:) nauczyłam się już nie ufać opiniom i ocenom na filmwebie.
Zgadzam się również. Sama nie obczajałam filmu przed seansem, bo miałam go na płycie. Najbardziej spodobało mi się to, że nie ma tu, jak zwykle w takich filmach, pokazanych tyranów i dyktatorskiej władzy. Jestem pewna, że ktokolwiek rządził również był bez emocji, a nie, że wy macie być tacy, a ja będę taki. Było to po prostu orzeźwiające. Dzięki temu skupiłam się na samej problematyce filmu, który równie dobrze mógłby nie być sf. Widoki, kadry, dopracowanie szczegółów, muzyka - to wszystko bardzo na plus. Jedynie para głównych aktorów do mnie nie przemówiła.